Hej :D W ostatnim czasie na blogu można znaleźć kilka postów o tym, jak "jaram się" tak szybkim w tym roku nadejściem wiosny. Ten nie będzie inny. Od dłuższego czasu miałam ochotę wsiąść na rower, ale przez pogodę w ostatnim tygodniu odwidział mi się ten pomysł.
Jeżdżenie na rowerze chyba mam wpojone we krwi (najprawdopodobniej). Już od małego, kiedy tylko wsiadłam na dwukołowiec, poczułam, że jest to coś wspaniałego! Nie było inaczej. Od tamtej pory rower towarzyszy mi prawie zawsze. Wszędzie poruszam się tylko nim, a przejechanie najdłuższej trasy, mimo całkowitego wykończenia przez kolejnych kilka dni, niezmierną satysfakcję!
W zeszłe lato (a w szczególności wiosnę!) rower był moim znakiem rozpoznawczym, dosłownie. Nigdzie nie ruszałam się bez niego. W głównej mierze było to zasługą mojego lenistwa, bo jednak rowerem zawsze szybciej.
Wiosna, a w szczególności maj, kojarzą mi się tylko z rowerem i wycieczkami rowerowymi. To właśnie wtedy czuję się najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. To właśnie wtedy można poczuć się "wolna jak ptak". To właśnie wtedy, spędza się najwspanialsze chwile mojego życia. Wyczekuję teraz tylko na dni z temperaturą +15 stopni Celsjusza bym mogła rozpocząć, tak długo oczekiwaną wycieczkę!
//Ala.